Bezławki odwiedziłem tak troszkę przypadkiem. Wszystko dlatego, że byłem zmęczony kilkudniową jazdą rowerem i chciałem odpocząć w okolicach Reszla. Taki dzień bez intensywnego pedałowania.
Krzyżacka strażnica w Bezławkach najbardziej przypomina zamek, ale niech to Was nie zmyli. Dziś nie jest to ani zamek, ani strażnica lecz po prostu kościół.
Wspaniale prezentuje się z odległości, kiedy jedzie się od strony Reszla i Świętej Lipki. Łany zbóż nad którymi na wzgórzu wznosi się kremowa wieża i czerwona „przybudówka”
Historia strażnicy (zamku) w Bezławkach
Początek strażnicy sięga roku 1377, kiedy to rezydujący w tych stronach Zakon Krzyżacki rozszerza swoje terytoria i umacnia je. W tym właśnie roku zaczyna się budowa strażnicy, która zapewnia schronienie wyprawom ciągnącym na plemiona pruskie. Jest także punktem, pozwalającym kontrolować okolicę. Początkowo Krzyżacy zbudowali tylko strażnicę – potężny jak na tamte czasy budynek. Pięciopoziomowa, ceglana konstrukcja zbudowana na kamiennej, wysokiej podmurówce. Nie tak łatwa do sforsowania przez okoliczne plemiona.
Aby nadać jej charakteru jeszcze bardziej obronnego, bracia zakonni budują dookoła strażnicy mur obronny. Można zatem mówić, że od tego czasu to swego rodzaju zamek w Bezławkach. Warownia odegrała też pewną rolę w stosunkach polsko-krzyżacko-litewskich. Otóż przez krótki czas w warowni w Bezławkach pomieszkiwał Świdrygiełło, najmłodszy brat Władysława Jagiełły. O tym, że był w tej strażnicy wspominają adnotacje o wydatkach podskarbiego z zamku w Malborku. A co robił tu Świdrygiełło?
Ano spiskował z Krzyżakami przeciwko unii polsko-litewskiej. Świdrygiełło to była zresztą niezła kanalia, bo zdradzał sojuszników, księcia Witolda i króla Jagiełłę, kiedy tylko mógł. Był za to przez Jagiełłę odesłany do więzienia w Krzemieńcu (na obecnej Ukrainie), skąd po 9 latach uciekł, wraz ze wspólnikami wyrzynając całą załogę tamtejszego zamku. To w ramach ciekawostki.
Kościół który był warownią
Wróćmy jednak do samej warowni, bo co prawda utraciła ona znaczenie militarne, ale jej historia nie zakończyła się. Ponieważ przyroda nie lubi próżni, to prawdopodobnie około roku 1513 strażnica zyskała nowe przeznaczenie. Stała się kościołem. Najpierw katolickim, a potem protestanckim. A ponieważ kościoły zazwyczaj mają dzwonnicę, to w latach 1726-1730 powstała po zachodniej stronie głównego budynku. Powiedzmy sobie szczerze, jeśli dziś ktoś nie zna historii tej fortyfikacji, nawet nie pozna, że dzisiejszy kościół nie zawsze nim był. Na szczęście na tych, którzy tu zbłądzą, czeka tablica informacyjna z historią miejsca.
Dziś kościół stoi dosłownie w szczerym polu, a obok znajdują się jedno gospodarstwo i jeden stary, ceglany, poniemiecki jeszcze dom. Klimatycznie tu, szczególnie jeśli zechcemy przejść się po otaczającym teren cmentarzu. Dawne niemieckie napisy strawił już czas, ale jest też kilka nagrobków zaskakująco odnowionych. Fajnie, że ktoś z okolicy dba o ślady przeszłości.
Miałem też szczęście, bo kiedy zrobiłem rundę dookoła budynku, chcąc obejrzeć ją ze wszystkich stron, okazało się, że jakaś rodzina zadzwoniła pod numer podany przy kościele. Tak, można zadzwonić do osoby, która ma klucze i wpuści nas do środka. Opowie też o samej warowni, prowadzonych tu badaniach i o tym co znaleziono. Chociaż uczciwie przyznać muszę, że wnętrze nie należy do najbardziej atrakcyjnych. Ot, pustawa hala kościelna ze skromnym ołtarzem, z ławkami pośrodku i wystawami po bokach.
Opuszczam zatem dawną krzyżacką strażnicę, jedyną tego rodzaju, która przetrwała do dziś. Wychodzę przez furtę, na której czas zaciera już niemiecki napis.
„Nie chcemy, bracia, waszego trwania w niewiedzy co do tych, którzy umierają, abyście się nie smucili jak wszyscy ci, którzy nie mają nadziei.”
Czas wracać do Reszla, by pochodzić w cieniu zamku, napić się dobrej kawy lub może ponownie wejść na kościelną wieżę
. Chociaż nie dostrzegłem z jej szczytu zamku w Bezławkach.