Czy Trzeboń (po czesku Třeboň) zaskakuje? Nie, to takie dość przewidywalne małe czeskie miasteczko. Czy Trzeboń jest piękny? Jak najbardziej, jeszcze jak! I dokładnie z tego powodu należy tu przyjechać, jeśli jeździcie po Czechach.
Złośliwi mogliby powiedzieć, że Trzeboń, to miasteczko jakich w Czechach wiele. Ot, piękny Rynek czyli Masarykovo Namesti dookoła którego stoją kolorowe i ładnie odnowione renesansowe kamienice. Na środku, a jakże, postawiono obowiązkowy słup maryjny. Do pełnego obrazu należy jeszcze dodać piękny zamek, który w zasadzie jest pałacem i mamy przepis na historyczne czeskie miasteczko.
Wisienką na torcie musi zostać stary browar Regent, który od kilkuset lat warzy piwo ku uciesze lokalnej ludności i przyjezdnych.
A jednak mimo tej pozornej pospolitości ma w sobie to coś! Kiedy przyjechałem tu autobusem z nieodległego Jidrihuv Hradec, od razu popędziłem w kierunku starej części miasta. I niemal natychmiast po przekroczeniu starej Bramy Budziejowickiej, wsiąkłem w atmosferę. Jakoś tak się stało, że przestało mi się spieszyć. Zwolniłem krok i zacząłem chłonąć pozornie senną atmosferę.
Trzeboń: dlaczego warto tu przyjechać
Spis treści
- rynek jest naprawdę piękny i ładnie odnowiony
- jest tu stary browar warzący dobre, klasyczne piwa
- zamek to tak naprawdę pałac, a pałace są warte uwagi
- jest jezioro o nazwie Świat i można obejść Świat nie wychodząc z Trzebonia
- grobowiec Schwarzenbergów to perełka neogotyku
- karp z okolicznych stawów to przysmak, którym szczycą się restauracje Trzebonia
Klasztor Augustianów
Na pierwszy strzał poszło miejsce, leżący tuż przy bramie kościół, a w zasadzie klasztor o bardzo bogatej historii. Niestety, wnętrze można było podziwiać tylko przez drzwi. Podobno o godzinie 15stej, jest oprowadzanie po wnętrzach. Ale w języku czeskim rzecz jasna.
Kościół św. Idziego i Królowej Najświętszej Marii Panny to zabytek piękny. Jego początek datowany jest na rok 1367. I co ciekawe, stare księgi informują, że pierwsza dwunawowa świątynia, a raczej jej mury, stanęły tu już trzy lata później czyli w roku 1370. Chociaż budynek nie był ukończony, bo brakowało dachu. Wiemy to stąd, że w 1380 roku Piotr z Rožmberka zapisał 100 kop groszy co roku, przez trzy lata, gdyby sam nie dożył finalizacji inwestycji.
I tu najciekawsze, podobno we wnętrzu zachowały się freski, którymi ozdobiono świątynię na początku XIV wieku. Już chociażby dla nich, warto sprawdzić, kiedy można wejść do wnętrza. Klasztor rozwijałby się zapewne o wiele prężniej i szybciej, gdyby nie wojny husyckie, które targać zaczęły Królestwem Czech. W Trzeboniu mieli się czego obawiać, bo przecież nie tak daleko, bo w Taborze, była husycka twierdza. Dlatego też mnisi przezornie opuścili miasto. Zupełnie niepotrzebnie, bo mury Trzebonia okazały się wystarczająco silne, by odpierać ataki innowierców. Nie będę Was zanudzał dalszą historią tego miejsca, jak macie ochotę przeczytacie ją pod tym linkiem.
Kolorowy rynek czyli Masarykove Namesti
Przyznaję, że rynek mnie zaskoczył. Ale nie wyglądem, lecz ilością rowerzystów. Wyglądał tak, jakby właśnie odbywał się tu jakiś zlot lub rajd rowerowy. Ale prawda jest taka, że okolice Trzebonia są po prostu wprost stworzone do jazdy na rowerze. Dlatego tak wielu rowerzystów przyjeżdża do tego centralnego miasteczka np. na obiad. Dlatego nie zdziwcie się, jeśli i podczas Waszej wizyty rynek będzie oblężony przez te jednoślady.
Bo też trzeba powiedzieć, że sam rynek czyli Masarykove Namesti jest cukierkowy. Wszystko tu wygląda jak spod igły i widać, że w rewitalizację włożono sporo pieniędzy.
Ciekawostką jest fakt, że rynek musiał zostać zaplanowany, bo nie wierzę, w przypadek, że ot tak po jednej i po drugiej stronie placu jest taka sama liczba kamienic. Kamienic, które swój początek mają w średniowieczu, ale z tego czasu przetrwały głównie podcienia i piwnice. Wszystko za sprawą wielkiego pożaru miasta z roku 1562. Wtedy na gotyckich fundamentach i nadbudowie, która przetrwała (jeśli ocalałą) zbudowano renesansowe domy. A potem były kolejne zmiany, bo… bo znów miasto płonęło podczas wielkich pożarów w latach 1723 i 1781.
A jak wygląda rynek? Po pierwsze obowiązkowa Kolumna Maryjna. Powstała w roku 1780-1781, a jej konsekracji dokonał ostatni opat z klasztoru Augustynów. Chociaż od tego, kto ją kropił wodą święconą, ważniejszy jest fakt, kto ją zbudował. Otóż zatrudniono do tego mistrza kamieniarskiego Johanna Huebera z Austrii. Zaś autorem był Leopold Hueber z niedalekich Czeskich Budziejowic. W sumie ciekawe, czy byli skoligaceni… Tuż obok stoi ładna fontanna, niestety oblężona przez rowery i rowerzystów.
Kamienice wokół rynku i ratusz
A teraz skupmy się przez chwilę na kamienicach, bo to one stanowią o unikatowości tego miejsca. W mojej ocenie najbardziej interesująca jest ta spod numeru 97. Obecnie znajduje się w niej hotel Bílý Koníček, w którym rzecz jasna można i teraz zamieszkać. Budynek pochodzi najprawdopodobniej z roku 1544 i pierwotnie był pałacykiem myśliwskim możnego rodu Rožmberków. Potem jednak zmienił przeznaczenie i stał się karczmą, w któej także nocowali przybysze odwiedzający Trzeboń. Funkcja hotelowa pojawiła się dopiero na początku XX wieku.
A co w nim takiego szczególnego? Wystarczy spojrzeć w górę. Oto całe zwieńczenie dachu przypomina fortyfikacje z małymi basztami najeżonymi otworami strzelniczymi.
Poza tym warto wiedzieć, że niegdyś cały rynek opasany był kamienicami z podcieniami. Miało to sens, bo jeśli dawniej chciało się prowadzić handel w deszczową pogodę, to towar wystawiony w podcieniach przyjemniej się oglądało, jeśli na głowę nie padał deszcz.
Warto też zwrócić uwagę na ratusz. Pierwotnie był on parterowy i pozbawiony wieży. Ta pojawiła się dopiero w roku 1638. Liczy sobie 4 piętra, osiągając 31 metrów wysokości. To jest dziś najważniejsze dla turysty, bo na wieżę można wejść (za opłatą) i oglądać panoramę miasta z wysokości. Przyznam, że ładnie tu i warto zrobić kilka zdjęć. Z wysokości wszystko wygląda jakby piękniej.
A kiedy zejdziecie na płytę rynku, polecam po prostu urządzić sobie spacer dookoła placu. W międzyczasie możecie sobie wybrać restaurację na obiad lub kawiarnię, by posilić się kawą. Z takim widokiem smakuje szczególnie dobrze.
Zamek Trzeboń
Niestety kiedy przyjechałem do miasta, zamek był zamknięty z okazji poniedziałku. Tak, taki postkomunistyczny zwyczaj, którego nie rozumiem, ale tak to działa. A raczej nie działa. Zatem nie opowiem Wam o wnętrzach, za to sami zobaczcie zdjęcia z dziedzińca. Naprawdę postaram się wrócić do Trzebonia i zwiedzić także wnętrza.
Zamiast słowa zamek lepiej używać innego czyli pałac. Bo też dziś w bryle niemal nic nie przypomina surowej warowni obronnej, jaka była tu pierwotnie. Zresztą, w średniowieczu obrona miasta oparta była o mury miejskie, a nie o potężnie ufortyfikowany zamek. Ten pełnił raczej funkcję reprezentacyjną i mieszkalną dla właścicieli czyli rodu Rožmberów. Wróćmy jednak do początku.
Pierwotny zamek stanął tu w XIV wieku i był budowlą gotycką. Jednak wielki pożar z roku 1562 niemal zrównał go z ziemią. Rozemberkowie, czyli właściciele postanowili odbudować go w nowym stylu czyli sięgnęli po renesans. I tak powstała rezydencja godna bogatej szlachty. A w środku jest podobno co oglądać, bo wnętrza liczą 120 pomieszczeń. Od tych służących celom reprezentacyjnym, po prywatne pokoje właścicieli (i rzecz jasna służby). Zwiedzając zamek można wybrać jedną z dwóch tras: Renesansowe wnętrza lub prywatne komnaty Shwarzembergów.
Więcej ciekawostek i zdjęć z wnętrza zobaczycie na stronie lokalnej organizacji turystycznej visit Trebon.
Mury obronne miasta
Do dziś zachowała się część murów obronnych dawnego Trzebonia, ale przede wszystkim przetrwały bramy miejskie. Jak się łatwo domyślić bramy wychodziły na wszystkie strony świata, czyli były w liczbie sztuk czterech. I tak były to bramy: Budziejowicka, Hradec Kralove, Svinenska, Novohradzka.
Dawniej pełniły ważną rolę, ale na przestrzeni stuleci ich funkcja obronna odchodziła w zapomnienie. Dlatego też np. Brama Budziejowicka jest w wyniku przebudowy z XIX wieku włączona w ciąg budynku.
I można też powiedzieć, że bramy jak bramy, ale nawet takie konstrukcje muszą wyglądać ładnie, dlatego np. Brama Svinenska została pokryta sgraffiti. Za to ja serdecznie polecam Wam Bramę Novohradską. Nie to, że jest ona szczególnie piękna. Chodzi o to, że tuż za nią znajduje się najstarszy browar w mieście – browar Regent! Piwo warzone jest tu od roku 1379. Jak widzicie mieli wiele czasu na eksperymenty. I dzięki temu nauczyli się warzyć naprawdę dobre lagery. W upalny dzień piwko pite na tarasie browaru orzeźwia jak nic innego. Do wyboru jest kilka rodzajów. Serdecznie polecam!
A wracając do umocnień Trzebonia. Zwróćcie uwagę na rzeczkę przepływającą tuż za murami. Ona też była częścią umocnień miejskich. I to także dzięki niej, Trzeboń oparł się husytom.
Grobowiec Schwarzenbergów
Jeśli chodzi o sferę wizualną czyli o zdjęcia, to Grobowiec Schwarzenbergów zdecydowanie gra w swojej własnej lidze. Chociażby dla niego warto przyjechać do Trzebonia, kiedy jedzie się przez Czechy i np. zwiedza się Czeski Krumlov.
Z pozoru jest to tylko zwykła rodzinna kaplica grobowa. Ale wystarczy podejść bliżej, a także rozejrzeć się po okolicy, by docenić kunszt tego budynku. Po pierwsze budynek znajduje się bardzo blisko jeziora i innych terenów podmokłych. Ale nawet podczas powodzi, w podziemnej krypcie nie stoi woda. Wszystko dzięki kunsztowi dawnych budowniczych. Budowę zaczęto w roku 1874, a zakończono kilka lat później, bo w roku 1877. Zanim powstała główna budowla, najpierw zbudowano skomplikowany system odwodnienia. Sprawdza się do dziś!
Sam grobowiec zbudowano w stylu neogotyckim. Ma dwa poziomy, a jego kształt jest ośmiokątem. Schody prowadzą do górnej kaplicy, ale tuż pod nimi jest mała klatka schodowa, którą dostaniemy się do krypty grobowej. Niestety w krypcie nie można robić zdjęć, a poza tym jest ciemno. Jeśli wykupicie bilet do zwiedzania krypty, zejdziecie tam z przewodniczką, która w języku angielskim opowie o ciekawostkach i o tym, kto tam leży.
Bilet wstępu kosztuje 110 koron czeskich za bilet normalny. Więcej o cenach biletów na stronie kaplicy.
Idąc do grobowca Schwarzenbergów będziecie szli wzdłuż jeziora Świat. Już sama ta droga jest bardzo ładna, chociaż w większości okupowana przez rowerzystów. Jednak w odróżnieniu od tych z Polski, tu uważa się na pieszych i nie widziałem żadnych szaleńców. Przy okazji jeziora taka ciekawostka. Ponieważ jezioro nazywa się Świat, przewodnicy lubią powtarzać, że można objechać Świat dookoła, nie wyjeżdżając z Trzebonia.
Dojazd do Trzebonia
O dziwo Czechy mają naprawdę dobrą komunikację publiczną i autobusami oraz pociągami można dostać się w wiele miejsc. Tak właśnie dostałem się do Trzebonia z pobliskiego miasteczka Jidrihov Hradec i autobusem wróciłem do Czeskich Budziejowic, które były moją bazą wypadową. Z dworca autobusowego do starego miasta jest jakieś 10 minut piechotą tak około rzecz jasna.
Chociaż obstawiam, że większość z Was dojedzie własnym samochodem. Najbliższy starego miasta parking jest obok Hradeckiej bramy, ale jest on bardzo mały. Zatem poszukajcie czegoś odrobinę dalej. Kilka parkingów jest np. przy ulicy Novohradskiej. Są duże i na pewno znajdziecie na nich miejsce. Oczywiście to parkingi płatne – około 15 koron za godzinę.