Czerwińsk nad Wisłą nie jest znaną w Polsce miejscowością. A szkoda, bo polichromie w tutejszym kościele to zabytek unikatowy na skale kraju. No i pewnie nie wygralibyśmy bitwy pod Grunwaldem gdyby nie jeden cud ówczesnej myśli inżynieryjnej, który powstał tuż obok miasta.
Czerwińsk na Wisłą leży jakieś 60 km od Warszawy, ale mimo tak nieznacznej odległości, nie ma tu tłumów turystów. Czy to wina słabego rozreklamowania miejscowości, czy też braku zainteresowania historią ze strony dwumilionowego miasta? Nie mnie to oceniać. Ale trzeba Wam wiedzieć, że tutejszy klasztor to unikat na skalę kraju i podobnych miejsc jest niewiele. Co w nim takiego niecodziennego?
Przede wszystkim całkiem nieźle zachowane freski z XIII wieku. Arcydzieło dawnych mistrzów, które pod warstwami kolejnych malowideł i podbiałów przetrwało do dzisiejszych czasów. Można powiedzieć, że cudem, bo kościół przecież trawiły pożary.
Oprócz klasztoru i romańskiego kościoła warto też wiedzieć, że idąc pod Grunwald to w okolicach Czerwińska nad Wisłą król Władysław Jagiełło przeprawił się przez Wisłę wraz ze swoimi wojskami. A wszystko to odbyło się dzięki 500 metrowej przeprawie zbudowanej na łodziach! O tym jednak niżej.
Kościół i romańskie polichromie
Kiedy zajechałem samochodem przed kompleks klasztorny, widać już było, że tłumu turystów nie będzie. Nie to, żebym na to narzekał. Lubię mieć miejsca tylko dla siebie. W sumie bałem się tylko o jedno, czy wnętrze kościoła będzie dostępne. Bo przecież taki unikat nie może być ot tak dostępny dla wszystkich. A jednak był! Nacisnąłem klamkę w drzwiach kościoła i wszedłem.
Romański portal
Pierwsze zaskoczenie jest już w kruchcie, bo to swego rodzaju lapidarium. Zgromadzono tu dawne kamienne ozdoby, upiększające przez wieki świątynię. A potem skierowałem się do wnętrza kościoła. Jednak hola, hola… nie tak prędko! To co piękne, widoczne jest przed opuszczeniem kruchty. Oto przede mną późnoromański, zrekonstruowany na początku XX wieku kamienny portal.
Szkoda, że nie zachował się w całości, bo musiał być spektakularny. Ale nawet to, co przetrwało, robi wrażenie. Na największą uwagę zasługują ozdoby kapiteli. Na tym po lewej stronie jakiś heros zmaga się ze smokami trzymając dłonie w ich paszczach. Przeciwległy kapitel jest zaś ozdobiony głową człowieka z oślimi uszami. Oryginalne są też archiwolty z ornamentem pnącza i sznura, dowód na kunszt dawnych mistrzów kamieniarstwa! Portal był rzecz jasna o wiele bogatszy, ale zwyczajnie nie przetrwał próby czasu. Wszak pochodzi z połowu XII wieku!
W swoistym lapidarium przy wejściu widać dwie figury apostołów. One też pierwotnie były częścią unikatowego, kamiennego portalu prowadzącego do romańskiego kościoła w Czerwińsku nad Wisłą.
XIII wieczne freski
O ile kamienny portal pochodzi z XII wieku, tak kolejna atrakcja czy też bardziej arcydzieło pochodzi z wieku XIII i światło dzienne ujrzała dopiero w 1951. Wcześniej przez zapewne setki lat była schowana pod kolejnymi (dwunastoma) warstwami podbiału. Tak, profesor Karol Dąbrowski przy okazji prac konserwatorskich w południowej nawie, natknął się na prawdziwy unikat.
Freski nie zachowały się niestety kompletne, ale do dziś przetrwało pięć rzędów malowideł, które przedstawiają sceny ze Starego Testamentu. Można powiedzieć, że to taka Biblia Pauperum, czyli Biblia dla ubogich. Ponieważ ludzie byli wtedy w większości niepiśmienni, historie przedstawiano na obrazkach. Zatem widzimy tu stworzenie świata, grzech pierworodny, wygnanie z raju, zabójstwo Abla. Jest też budowa arki Noego, a także obejrzymy historię Abrahama. Ostatni, piąty rząd medalionów odnosi się już do Nowego Testamentu i widzimy tu między innymi historię św. Piotra i nawrócenie Szawła.
Wnętrze świątyni
Zwiedzając Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia warto zwracać uwagę na detale. Bo przez 800 lat zrobiono tu wiele zmian, ale na szczęście pomyślano też o pokazaniu historii. Dlatego nie wszystkie mury są otynkowane. Część pozostawiono odkrytą i widać tam stare mury. Są też niskie drzwi prowadzące do bocznych pomieszczeń, na to też zwracajcie uwagę. Nie da się ich przegapić.
Obok jednych takich drzwi zobaczycie tabliczkę z informacją o widocznej na drzwiach antabie. Jeśli zastanawiacie się, czym jest antaba, to odpowiadam, że jest to ozdobny uchwyt, umieszczany na drzwiach czy innych przedmiotach, jak np. skrzynie. Antaba umieszczona na drzwiach, pełni zazwyczaj także funkcję kołatki.
A co ciekawego w tej konkretnej? Otóż ta z kościoła w Czerwińsku nad Wisłą powstała pod koniec XII wieku i niezmiennie przez stulecia wisiała w tym samym miejscu. Aż do roku 1939 kiedy kawał skurwiela czyli niemiecki profesor Dagobert Frey ukradł antabę i ślad po niej zaginął. Zatem to co widzimy to replika, mająca nie dopuścić do zapomnienia o oryginale. Bo kto wie, może gdzieś, kiedyś cudem się znajdzie?
Sercem świątyni jest jednak słynący z cudów obraz Matki Boskiej Czerwińskiej. To do niego pielgrzymują wierni z nadzieją na otrzymanie łask lub po prostu licząc na cud. Dzieło pochodzi z roku 1612 i wyszło spod ręki, a raczej pędzla Łukasza z Łowicza. Jest to replika obrazu Matki Bożej Pocieszenia z rzymskiej bazyliki Santa Maria Maggiore. Osobą, która najbardziej przyczyniła się do rozsławianie obrazu był król Władysław IV, który w 1647 roku prosił Maryję o zdrowie. I ponieważ stał się cud, wieść o tym poszła w Polskę. Skoro król uzyskał łaskę uzdrowienia, dlaczego gmin miałby nie dostąpić uzdrowień?
Most łyżwowy czyli przeprawa pod Grunwald
Jednak jeśli nie za bardzo interesuje Was architektura i kilkusetletnie freski, to z Czerwińskiem nad Wisłą związana jest inna ciekawostka.
Otóż zimą na przełomie roku 1409/1410 nad Puszczą Kozienicką unosił się głośny dźwięk siekier. To drwale ścinali stare dęby i inne drzewa, by przygotować je pod cud ówczesnej inżynierii. Otóż król Władysław Jagiełło myślał bardzo długodystansowo i strategicznie. A nie od dziś wiadomo, że w prowadzeniu wojny najważniejsza jest logistyka.
Dlatego szykując się do wielkiej wojny z zakonem krzyżackim i całą jego potęgą, polski król myślał o wszystkim. Przede wszystkim o tym, w jaki sposób dostać się na ziemie zakonne i zaskoczyć wroga. Gdzie w ówczesnym czasie były brody na rzekach, wiedzieli wszyscy i miejsca te łatwo było obserwować. Krzyżacy wiedzieli o tym aż za dobrze, zatem silne garnizony ustawili w tych twierdzach, które miały stać na potencjalnej drodze wojsk koronnych. Okazało się jednak, że Jagiełło był mądrzejszy, niż się to krzyżakom wydawało.
Zaufał on swoim ludziom, którzy zapewnili go, że przygotują most przez Wisłę, który skróci drogę na Malbork i pozycja wojsk polskich zaskoczy siły zakonne. I wiecie co? Jak pomyśleli, tak się stało! Oto 29 czerwca 1410 łodzie i potrzebne materiały spławiono z Kozienic w okolice Czerwińska i w zaledwie pół dnia złożono w most. Rozumiecie, jaki to musiał być doskonale przećwiczony manewr, by dokonać do w pół dnia?
Jak dokładnie wyglądał, nie wiadomo dziś. Nie ma pewności z ilu konkretnie elementów i łodzi się składał, ani jaką miał szerokość. Wszystko co wiemy, to przypuszczenia.
Zatem poniższe dane na pewno różnią się od rzeczywistości, jednak zapewne nieznacznie. Most łyżwowy (bowiem taką ma nazwę) miał około 500 metrów długości. Zbudowano go na około 200 łodziach na których rozpięto około 500 belek 9 metrowych i 2500 desek o długości 3,5 metra. Zapewne łodzie były wcześniej ze sobą połączone i pod Czerwińsk spławiano je w formie gotowych przęseł, które następnie szybko ze sobą połączono. Na koniec by most nie był śliski, wyłożono go faszyną, czyli ziemią i mieszaniną różnego rodzaju gałęzi oraz chrustu.
Po takiej konstrukcji przeszła znaczna część polskiej armii. Jakie to były siły, nie ma pewności, ale szacunki mówią, że armia mogła liczyć około 18 000 jazdy, 4 000 piechoty, 30 dział i kilka tysięcy wozów wraz z ciurami obozowymi. Przeprawa tej masy wojska trwała zaledwie trzy dni. Ciekawostką jest, że podobno podczas przeprawy nikt nie ucierpiał. Tak twierdzi kronikarz Jan Długosz. A to by oznaczało, że pomimo braku barierek, nikt nie wpadł w zbroi do wody. Widać zatem, że przy przeprawie trzymano niesamowity porządek.
A co się stało z mostem po tym, jak przeszedł ostatni wojak? Most zdemontowano i w częściach spławiono w dół Wisły w kierunku Płocka, gdzie ponownie go złożono, kiedy zwycięska armia polska wracała spod Malborka. Którego niestety nie zdobyła.
Warto jednak wspomnieć, że wracając z walk król Władysław Jagiełło ponownie pojawił się w klasztorze w Czerwińsku, by złożyć votum dziękczynne za wygraną bitwę. W taki sposób znalazł się w klasztornym skarbcu królewski hełm.
Spacer po Czerwińsku nad Wisłą
Przyznam, że po tym, jak zwiedziłem klasztor, udałem się w kierunku centrum Czerwińska. Udało mi się nawet zaparkować samochód w jakiejś bocznej uliczce i poszedłem zwiedzać. Wszedłem na lokalny rynek i cóż, nie ma tu jakiś spektakularnych atrakcji. Chociaż drewniany dom z połowy XIX wieku na pewno robi wrażenie. Niewiele takiej architektury przetrwało we wsiach i miasteczkach. Zazwyczaj możemy oglądać je w skansenach jak np. w pobliskim Skansenie Wsi Mazowieckiej w Sierpcu czy np. w bardziej odległej Tokarni. W Czerwińsku nad Wisłą taki dom stoi normalnie w pierzei rynku. Rynku który jest co prawda opustoszały ale całkiem ładny.
I szczerze mówiąc polecam Wam wizytę w tym miasteczku. To doskonały punkt podczas jednodniowego wyjazdu, by zobaczyć atrakcje koło Warszawy. Potem możecie pojechać np. do Żelazowej Woli i zobaczyć dom, w którym urodził się Fryderyk Chopin. A także kościół obronny, w którym tego wybitnego polskiego kompozytora ochrzczono.
Pisząc ten artykuł korzystałem ze stron:
- Strona klasztoru
- Wikipedia
- Zabytek.pl
- Tablice informacyjne we wnętrzu świątyni.
2 komentarze
Ale dziura!
Mimo, że zazwyczaj korzystam z usług fizjoterapeutycznych w Poznaniu, to jednak miałam też okazję być na masażu relaksacyjnym w Czerwińsku. Nie pamiętam niestety dokładnie tego miejsca, ale jakoś utkwiło mi to w pamięci!