W Libercu najpiękniejszą chwilę przeżyłem ostatniego dnia wyjazdu, kiedy weszliśmy do jednego z kościołów. Kojarzycie chwilę, kiedy otwieracie drzwi i zastajecie coś, co zatrzymuje was w miejscu? Taka chwila, kiedy w ciągu chwili wiecie, że to, co słyszycie jest absolutnym pięknem a wy znaleźliście się przez przypadek we właściwym czasie i we właściwym miejscu…
Przed bocznymi drzwiami kościoła stał pan z wiklinowym koszyczkiem, wszyscy (aczkolwiek nieliczni) wchodzący do świątyni, wrzucali mu jakąś monetę. Nie byliśmy gorsi, jak wszyscy to wszyscy. To chyba jedna z najlepszych ofiar, jakie złożyłem w życiu. Otwieram drzwi i za nimi jest inny świat. To, co wcześniej było delikatnym, stłumionym pomrukiem, dociera do uszu z pełną harmonią. Delikatny, ale pewny śpiew wypełnia pomieszczenie. Czysta melodia niesie się od nawy do nawy, dźwięk odbija się od przepięknych, biblijnych fresków, kontrastuje z brutalnością opowiadanych historii np. o krzyżowaniu Jezusa.
Głosy śpiewających wznoszą się i opadają w jednym rytmie, dźwięk acapella jest bezbłędny, nikt nie fałszuje, nikt nie przyspiesza i nie zwalnia, nikt nie myli fraz. Jakby śpiewał zgrany przez lata chór. Magiczne pięć minut, podczas których czas się zatrzymuje. I powoli, dyskretnie rusza wraz z ostatnim taktem, z ostatnim dźwiękiem milknącym w zakamarkach świątyni. Czas wyjść, czas delektować się innymi atrakcjami Liberca.
Liberec – pierwsze wrażenie
Spis treści
Kto by się spodziewał, że stutysięczne miasto, ma aż tyle do pokazania, że dwa dni uznam za czas zbyt krótki? Za krótki bym mógł powiedzieć: tak, uważam, że w pełni zwiedziłem Liberec, czuję, że wszystko już za mną. Ale wróćmy do pierwszych chwil w mieście. Do początku, kiedy wysiedliśmy z autobusu, na głównym przesiadkowym placu miasta. Do tego momentu nic nie pozwalało przypuszczać, że na wyciągnięcie ręki znajdują się takie perełki, jakie tu później zobaczyłem.
Póki co w zasięgu wzroku znalazł się pełen eklektyzm. Z jednej strony piękne, stare domy, z drugiej współczesne plomby, wyglądające jak wytwory wczesnych lat 90’siątych. Wtedy rządziło zachłyśnięcie się kapitalizmem i kolorowymi materiałami. Dopełnieniem tego chaosu, były dinozaury, spoglądające z dachu lokalnej galerii handlowej. Tak, nic nie zapowiadało, że piękno i harmonia są na wyciągnięcie ręki. A jednak stał się cud i z perspektywy czasu i objazdu po miastach Czech, uważam Liberec za jedno z najładniejszych miast tego kraju. Zapraszam was do przeczytania odpowiedzi na pytanie „dlaczego”.
Sam miałem się o tym przekonać zaraz po wejściu na rynek. Nie wiem, czy byliście w Wiedniu. Tam stoi podobny ratusz tylko większy, a architekt ratusza Franz Neumann w Libercu wzorował go na stolicy cesarstwa. Ale czy można się dziwić podobieństwom, jeśli przed pierwszą wojną światową obydwa miasta funkcjonowały w obrębie tego samego państwa czyli Austro-Węgier? Co ciekawe, przez pewien czas Liberec miał dwa budynki ratusza. Stary i nowy a stały one dosłownie kilka metrów do siebie. Do dziś po starym zachował się tylko obrys na bruku, a nowy został zbudowany, jak głosi napis na budynku, w latach 1888-1892. W rzeczywistości ukończony został rok później. Jednak z racji tego, że miasto odwiedzał sam cesarz Franciszek Józef I, zaistniała potrzeba pochwalenia się nowym budynkiem.
Liberec willami stoi
Nie tylko ratusz miał służyć do chwalenia się przed najważniejszą osobą w cesarstwie. Jeśli lubicie spacery, przekonacie się o tym bardzo łatwo. Końcówka XIX i początek XX wieku to w Europie czas wielkich wystaw, prezentujących różne osiągnięcia i Liberec także wziął udział w takim wyścigu. W tym celu zbudowano hale wystawowe i całe zaplecze w postaci nowego hotelu Złoty Lew oraz przepięknych willi. Jeśli przespacerujecie się ulicą Masarykowa, będziecie mogli zachwycać się co każde kilkadziesiąt metrów.
W takiej mniej więcej odległości od siebie stoją imponujące wille, które otoczone pięknymi ogrodami i ozdobione wieloma detalami, nie pozwalają się zdecydować, która jest ładniejsza. Co ciekawe, zaledwie nieliczne popadają w ruinę, większość jest pięknie pomalowana, odnowiona i bardzo fotogeniczna. Zresztą, poświęciłem im osobny artykuł, bo wierzcie mi, że zasługują na specjalne potraktowanie i więcej zdjęć niż kilka. Sami zobaczcie, jak wyglądają tutejsze domy.
Kilka kilometrów spaceru to nie tylko mieszkalne wille, ale również budynki użyteczności publicznej. Jednym z najpiękniejszych na pewno jest gmach dawnej łaźni z początku XX wieku. Co prawda dziś nie ma tu już miejsca, w którym kiedyś ludzie mogli się umyć, ale za to znajdziecie tu coś dla ducha czyli galerię sztuki. Po przekątnej od budynku łaźni znajduje się budynek muzeum. Warto się przy nim zatrzymać na dłużej, bo został zaprojektowany tak, by studenci mogli się na nim uczyć różnych stylów architektonicznych. Ale nie bójcie się, to nie jakiś polski Gargamel, gdzie nic nie gra i nic nie trzyma się ładu i składu. Tu jest totalnie przeciwnie.
Wierzcie mi też, że warto iść nie tylko główną drogą z torami tramwajowymi, ale prawdziwe perełki architektury kryją się także w bocznych uliczkach: ogrody, kwiaty, wieżyczki, drewniane przybudówki… I kiedy będziecie tak wytrwale szli, dojdziecie do ZOO. Nie wiem, czy jest ono atrakcyjne czy nie, bo nie byłem w środku, ale mogę powiedzieć, że jest i jeśli np. będziecie w Libercu z dziećmi, to pewnie im się spodoba. Ja za młodu lubiłem przybytki, gdzie mogłem obejrzeć egzotyczne zwierzęta, to może teraźniejszym dzieciom też się spodoba.
Jested, czyli symbol górujący nad Libercem
Ale jest też w Libercu szczególna atrakcja, miejsce, które oddalone kawałek od centrum, jest jednak łatwo osiągalne tramwajem numer trzy. Jested czyli po polsku Jeszted to szczyt, który góruje nad miastem i jest widoczny praktycznie z każdego miejsca w mieście. Warto się na niego wybrać, bo widok ze szczytu w przeciwną stronę niż miasto, na pewno można uznać za ładny jeśli nawet nie piękny. Widok na miasto zaś jest… w mojej ocenie brzydki. Cóż, miasta z góry i z takiej odległości zazwyczaj nie prezentują się jakoś okazale i pięknie. Góra jak góra powiecie. Ale jeśli powiem, że jest to góra, na którą można wjechać kolejką linową, która sama w sobie jest fajną atrakcją turystyczną, to dalej będziecie sceptyczni? Mam nadzieję, że nie.
Tylko jedna uwaga: od przystanku tramwajowego do stacji kolejki jest pod górę. Zatem jeśli macie problemy z poruszaniem, to weźcie to pod uwagę.
Rzecz jasna jeśli lubicie wysiłek, zawsze możecie na szczyt wejść szlakiem lub po asfaltowej drodze. Do wyboru, do koloru. Ale marsz wzdłuż kabli kolejki lub wjazd nią, gwarantują wam jeszcze coś. Oto po lewej stronie znajdują się skocznie narciarskie, a wszak od kilku lat skoki, to pierwszy narodowy, zimowy sport Polaków. Kiedy zatem w ten czy inny sposób znajdzie się na szczycie, w nagrodę będziecie mogli wypić piwo, kofolę lub jakikolwiek inny napój, który umili wam widok na okolicę. Może tak jak ja będziecie mieli szczęście i nad waszymi głowami będzie się popisywał jakiś pilot szybowca? Wierzcie mi, że to robi wrażenie, szczególnie wtedy, kiedy wam wiatr tarmosi włosy. W tym czasie szybowiec spokojnie i majestatycznie robi zwroty niemalże na wyciągnięcie ręki. Polecam!
Jest tu jednak jeszcze coś, a może nawet przede wszystkim jest TO. A mam tu na myśli ogromną konstrukcję hotelu Jested, która oryginalną budową przyciąga uwagę z daleka. Z daleka, bo sama góra ma wysokość 1012 metrów nad poziomem morza, a do tego dochodzi jeszcze wysokość budowli, która jak łatwo się domyślić, w części obwieszona jest nadajnikami rediowo-telewizyjnymi. Budynek został otwarty w 1973 roku i wierzcie mi, że to się widzi i czuje. Przyznaję bez bicia, że nie jestem miłośnikiem tego typu architektury, ale w tym miejscu jakoś dziwnie mi ona pasowała. Takie poczucie, że wszystko jest na swoim miejscu.
Miałem przyjemność obejść wnętrze budynku dookoła. Obejrzałem salę VIP wraz z ogromnym stołem i ciężkimi krzesełkami i bar wylany z betonu jako jedna konstrukcja wtopiona w bryłę. A potem przyjemnie było zasiąść nad filiżanką aromatycznej kawy – jeśli macie chęć, rzecz jasna zjecie tu też obiad. Chciałbym Wam powiedzieć, że była to kawa z pięknym widokiem na góry Izerskie. Niestety kiedy wjechaliśmy tu pierwszego dnia, cały szczyt pogrążony był w chmurach. Ale… dlatego wróciliśmy tu dwa dni później, kiedy słońce pięknie świeciło, a zamiast kawy, w ręku pojawił się kufel piwa. Chwilo trwaj… Wtedy z Jested roztaczał się zdecydowanie wart uwagi widok!
Rynek i ratusz – serce Liberca
Jednak z chmur i tak wypada zejść na ziemię, zatem dlaczego by nie zobaczyć na niej tego, co od razu przykuwa wzrok? A nie da się zaprzeczyć, że ratusz to zazwyczaj główna budowla miasta. Nie inaczej jest w Libercu i jest to jedna z głównych tutejszych atrakcji. Nie byle jakich atrakcji! Zacznijmy jednak od początku.
Do ratusza można wejść, trzeba się tylko pofatygować do biura informacji turystycznej i zakupić wycieczkę. Podczas jej trwania zostaniemy oprowadzeni po wnętrzach i obejrzymy to, co… mogliśmy widzieć w telewizji lub w kinie. Tak, tutejsza siedziba władz czasami gra w filmach i nic w tym dziwnego, bo wnętrza są niesamowicie klimatyczne. Zaczynając od pięknej klatki schodowej, wiodącej na kolejne piętra, poprzez witraże, przez które wpada miękkie, kolorowe światło, aż po samo serce… Wszystkie korytarze prowadzą do sali zebrań rady miejskiej. Jeśli widzieliście film Geniusz, to Albert Einstein swoje wystąpienie wygłasza właśnie w tym miejscu. Tu nie trzeba było robić dekoracji, wystarczyło wprowadzić aktorów i statystów i wszystko od razu było na swoim miejscu.
Zwróćcie uwagę na misterne rzeźby nad stołem prezydialnym, widnieją tam postaci będące alegoriami ważnych dla miasta wartości jak pomoc potrzebującym, handel, przemysł – w centrum zobaczycie Liberec, bo… miasto jest kobietą! Aha, jest jeszcze jedno szczególne miejsce, to ratuszowy balkon. Z niego przemówienia wygłaszali najwięksi i najbardziej znani tego świata oraz wpływowe osoby z Czech. Warto tu wymienić np. Tomasza Masaryka, Vaclava Havla i… Adolfa Hitlera.
A na koniec zwiedzania pójdziecie na górę, na wieżę, by zobaczyć Liberec z lotu ptaka. Idąc po kładkach, zwróćcie uwagę na drewniane tuby, które są ułożone na podłodze. Nimi spływa woda z dachu budynku – taka ciekawostka i rozwiązanie, mające zapewniać, że woda nie będzie spływała po ścianach. I co prawda, turyści nie są wpuszczani na sam szczyt wieży lecz „tylko” na pierwszą galerię, ale wierzcie mi, że to wysokość wystarczająca, by dostrzec to, co najciekawsze w mieście.
Jestem pewien, że „nie zapomnicie” też zwiedzić innych atrakcji centrum Liberca, jakim jest rynek. To tu stoją kolorowe kamieniczki, z których część jest z klimatycznymi podcieniami. I jest również fontanna Neptuna, co może wydawać się dziwne, bo jak ostatnio widziałem globus, to Czechy nijak nie mają dostępu do morza ;), ale marzyć każdy może. Będąc w tym miejscu, sugeruję spacer po przylegających klimatycznych uliczkach. Stare kamienice kryją sklepy z pamiątkami, klimatyczne kawiarnie, smaczne restauracje i przede wszystkim są atrakcjami samymi w sobie. By w pełni je docenić, rzecz jasna trzeba zadzierać głowę, bo często to umieszczone wysoko rzeźby są ich największymi atutami, czasami też rzuci Wam się w oczy jakiś rzeźbiony sufit, jak w przypadku jednego z banków.
Nietypowe atrakcje Liberca
Sztuka współczesna Davida Černego
Jest też w Libercu kilka miejsc mniej typowych, ale na pewno wartych uwagi. Jednym z nich jest przystanek autobusowy, który zbudowany został wg projektu Davida Cernego. Rzeźba nosi tytuł „Uczta olbrzymów” i dach jest jednocześnie blatem stołu, na którym każdy przedmiot symbolizuje coś, z historii Liberca i Czech. Jest tu np. odcięta głowa przywódcy Niemców sudeckich z wbitym w szyję nożem. Jest też przewrócona menora po zamordowanych Żydach, są rośliny muchołówki i jest… kufel piwa. Instalacja znajduje się na ulicy Sokolskiej, jak pójdziecie za budynek ratusza i za teatr, to ją znajdziecie.
Szczypta Azji w Czechach?
Inną ciekawostkę Liberca znajdziecie w kompleksie hotelowo-basenowo-wellnesowym Babilon. Tak, cały kompleks został zaprojektowany tak, by można było w nim spędzić cały dzień, ale to jeśli lubicie tego typu atrakcje. Pewnie zjeżdżalnie wodne, baseny i tego typu atrakcje są fajne, ale to nie dla mnie. My przyszliśmy do Babilonu zobaczyć coś, co w oryginale znajduje się kilka tysięcy kilometrów dalej – w Kambodży, w kompleksie Angkoru a konkretnie w świątyni Bayon.
W Babilonie zbudowano replikę ogromnej, kamiennej twarzy, jakie są jednymi z symboli Angkoru. Kuriozalnie to wygląda, kiedy częścią drzwi jest taka ogromna głowa, ale oryginalności nie można temu odmówić. Tym bardziej, że obok jest też terrarium i są tam węże, gekony, żółwie i małe małpki. Znaczy nie w jednym pomieszczeniu, bo kilkumetrowy pyton, by się nimi „zaopiekował” na obiad. Co ważne: by to zobaczyć, wcale nie trzeba kupować biletu na basen, wystarczy wejść i zapytać o kamienną twarz. Obsługa doskonale wie, o co chodzi 🙂
Park dinozaurów w Libercu
Jakby tych atrakcji było Wam mało, to wspomniałem na początku artykułu, że tuż po wyjściu z autobusu, nasz wzrok przyciągnęły spoglądające z dachu centrum handlowego Plaza dinozaury. Tak, w Libercu jest park dinozaurów. Ok, może bardziej parczek i na pewno nie porównamy tego z tym, co jest w Polsce wystawione na kilku hektarach, ale ten czeski park na pewno Wam się spodoba. Naturalnej wielkości rekonstrukcje gadów ruszają głowami i ogonami, niektóre nawet imitują sen i we śnie widać, jak oddychają. No i nie zapominajmy o odgłosach, bo rzecz jasna wszystko skrzeczy, ryczy i daje o sobie znać. Dla dociekliwych są tabliczki z wytłumaczeniem, co to za zwierz jest przez nas właśnie oglądany i obok jego obrazka figurka człowieka, by lepiej wiedzieć, jak ogromne były to stworzenia.
I czymś, co mnie całkowicie zaskoczyło było kino 4D. Długo nie wiedziałem, co jest tym czwartym wymiarem, ale okazało się szybko, że to ruszająca się w odpowiednich momentach ławka. Ale nie to jest najfajniejsze. Bo po tym, jak wejdziemy do ciemnego pomieszczenia i założymy okulary, przenosimy się w trójwymiarowy, inny świat.
Przed nami troszkę naiwna opowieść o dwójce zblazowanych nastolatków, która przenosi się do świata który minął miliony lat temu. Uciekają przed pościgami, przeskakują nad przeszkodami i podziwiają widoki. Dla dzieci jest to idealne, ale nie ukrywam, że i ja się świetnie bawiłem! Aha, na sam koniec weszliśmy na dach, żeby zobaczyć te dinozaury, które nas tu przywiodły, ale uczciwie powiem, że one są akurat najsłabszą częścią dino parku. Nawet pomimo tego, że dinozaur z długą szyją ma w pysku trawę 🙂
Garść historii i spacer po Libercu
Zaskoczę Was, ale to nie jest miasto o jakiejś wspaniałej i odległej historii. To, co zachwyca nas dziś najbardziej, powstało najczęściej w XIX wieku, ale zachowało się troszkę zabytków, które są jeszcze starsze. Wyjdźmy od tego, że początkowo miasto powstało w środku lasu i było po prostu osadą na szlaku handlowym do Polski. A szlaki handlowe mają to do siebie, że dają nieźle zarobić tym, którzy mają smykałkę do interesów. W Libercu się takie znalazły, osada rosła, zatem zwykła handlowa wioska w roku 1577 uzyskała prawa miejskie.
Nie wpłynęło to jakoś bardzo znacząco na miejscowość, bo np. nie powstał tu wielki, ufortyfikowany zamek i potężne mury obronne. Ale odnajdziemy tu coś na kształt pałacu. Co interesujące, jak spojrzycie na rzucający się w oczy czerwoną barwą budynek, łatwo zauważycie, że brama wjazdowa do niego znajduje się obecnie kilka metrów nad ziemią. Jak się łatwo domyślić, w ciągu setek lat miasto wciąż się zmieniało i poziom ulicy się obniżył, a brama straciła swoje znaczenie. Dziś niestety do zamku nie można wejść, bo jest własnością prywatną, a miasto czyni starania, by budynek zmienił właściciela i był dostępny dla mieszkańców i turystów.
Ale najwięcej Liberec zawdzięcza wielkiemu strategowi i dowódcy czyli Albrechtowi von Wallenstein, który ulokował w mieście przemysł tekstylny. Zrobił to w dość prosty sposób. Rozkazał wybudować w mieście wiele budynków, do których potem za pomocą bardzo preferencyjnych warunków i zwolnień fiskalnych, zachęcał do osiedlenia rzemieślników. Tym to sposobem w ciągu kilku miesięcy można było zbudować sporą gałąź przemysłu, która produkowała materiał na mundury dla żołnierzy.
Jak się łatwo domyślić zarówno kiedyś, jak i dziś na kontraktach dla armii można nieźle zarobić. Troszkę szkoda, że z tego okresu zachowały się tylko trzy charakterystyczne domy z pruską kratownicą, ale lepsze to niż nic. Bo w sumie, to nawet nie zachowały się całe budynki, lecz ich frontony i mniej więcej półtora metra głębokości budynków, które nienaturalnie nikną w nowoczesnej bryle betonowego molocha za nimi.
Tuż obok (czyli trzeba przejść przez parking) znajduje się neobarokowy kościół, o którym napisałem już na początku artykułu. Warto przejść się pod niego chociażby dlatego, że obok znajduje się piękna rzeźba. Jest to kolumna morowa, jakie są bardzo popularne w Czechach. Została ona przeniesiona tu z rynku i w spokoju za ogrodzeniem, na dawnym cmentarzu dożywa swoich dni nie niepokojona przez zwiedzających. Mogą ją obejrzeć tylko zza płotu.
I chociaż powyższy opis atrakcji Liberca brzmi tak, jakby miasto miało zająć Wam kilka godzin, nic bardziej mylnego. Wierzcie mi, że potrzebujecie przynajmniej dwóch pełnych dni. A przecież Liberec to też doskonała baza wypadowa w góry Izerskie i przyjemny trekking. Można pojechać do okolicznych miejscowości i tu ciekawostka, że miasta łączy linia tramwajowa! I jest też muzeum Porsche, dla fanów motoryzacji. Ale o tym wszystkim w osobnym artykule…
Liberec – informacje praktyczne
Dojazd do Liberca
Liberec leży bardzo blisko Polski i jeśli macie samochód, nie będziecie mieli najmniejszego problemu, żeby się tu dostać – to raptem 60 km. Ze Szklarskiej Poręby dojedziecie tu też koleją, kupując bilet, zapytajcie w kasie o bilet EuroNysa. Znakomita cena i pozwala na swobodne podróżowanie po regionie, zarówno po Polsce, jak i Czechach.
Innym połączeniem z Libercem jest pociąg do czeskiej Pragi, a następnie przejazd metrem do stacji Cerny Most, skąd odchodzą autobusy do Liberca. Bilety kupcie online na Student Agency – kosztują 100 CZK w jedną stronę, a przejazd trwa godzinę. Zauważcie, że to też wspaniała możliwość jednodniowej wycieczki z Pragi.
Restauracje czyli gdzie jeść w Libercu
Nie liczcie, że przedstawię Wam szeroki wachlarz restauracji, z których wybierzecie sobie jedną. A to dlatego, że jadłem w dwóch restauracjach. Po prostu trafiając na ideał, nie szukałem już lepszego miejsca 🙂 Pierwsza z restauracji o nazwie Radniční sklípek mieści się w piwnicach miejskiego ratusza. Wejście jest na ścianie po prawej stronie, jak stoicie twarzą do budynku. Piękne, przestronne wnętrza, dobra obsługa i rozsądne ceny. I rzecz jasna typowe czeskie piwo. Na pewno nie wyjdziecie stąd rozczarowani.
Drugą ze wszech miar godną polecenia restauracją jest restauracje Plzeňská. Mieści się kilkadziesiąt metrów od libereckiego rynku i nie ukrywam, że podbiła moje serce i podniebienie. Czym? Po pierwsze obsługa, która już po trzecim razie rozpoznaje klienta i wie, co zamówi, to skarb. Druga kwestia to ceny… znakomita jakość za cenę, której nie spotkałem nigdzie w Czechach. Wiem, co mówię, bo w tym roku zjechałem kraj niemalże wzdłuż i wszerz! Trzeci powód to piwo. Jaką przyjemną odmianą było wypicie piwa typu „ale”. Po wszechobecnych „desitkach” i to chyba jedyne takie miejsce w Libercu, gdzie jest mikrobrowar – zresztą kadzie zobaczycie przez szybę w jednej z sal.
Hotele i gdzie spać w Libercu
Ponieważ Liberec, to nie jest miasto na jeden dzień, warto pomyśleć o noclegu. Ja spałem w hotelu Złoty Lew usytuowanym tuż obok starej części miasta, ale zapewniającej ciszę i spokój zaledwie około 300 metrów od rynku. Pięknie zdobiony hall, śniadanie w cenie – mogę ze spokojem polecić – tu go zarezerwujecie . Ale rzecz jasna w Libercu są różne standardy noclegowe i na pewno znajdziecie coś dla siebie w tej wyszukiwarce . Aha i w Libercu jest też centrum welness Babilon, gdzie jest wielki kompleks basenów zjeżdżalni i czego tylko dusza zapragnie. To też możecie zarezerwować tu.
Jak dojechać na Jested z Liberca
Jeśli jesteście w Libercu, na pewno będziecie chcieli pojechać lub wejść na Jested. Najpierw musicie dojechać pod górę tramwajem numer 3 z centrum z przystanku Fügnerova w kierunku Horní Hanychov. Bilet kosztuje 20KC i możecie go kupić w kioskach. Wysiadacie na ostatnim przystanku, skąd znaki pokierują Was w górę do stacji kolejki linowej. Bilet kosztuje 99KC w jedną stronę i 149 w dwie strony. Wagoniki jeżdżą co pół godziny, chyba, że akurat są wielkie grupy, to wtedy częściej.
Opisany wyjazd odbył się we współpracy z miastem Liberec. https://www.visitliberec.eu/pl/
13 komentarzy
Jeszcze kilka tygodni i będę przemierzać Czechy wzdłuż i wszerz (a przynajmniej mam taką nadzieję), dlatego każda wskazówka co warto zobaczyć jest na wagę złota.
To u mnie wskazówek jeśli chodzi o Czechy jeszcze się pojawi 🙂
Kilka miast siedzi jeszcze w szkicach i czeka na opublikowanie. Wciąż za dużo pracy a za mało czasu na bloga. Ale obiecuję, że będzie więcej!
Super artykuł ?spontaniczy wyjazd z Twoimi praktycznymi informacjami najlepszy ?dzięki wielkie ?
Dobry, napisany z pasją artykuł. w 100% zachęca do odwiedzenia Libereca i tak właśnie go znalazłem – szukając informacji na temat miasta.
Jedna tylko drobniutka uwaga do tekstu: podpis po zdjęciem „Ulica z zabytkowymi ulicami w Libercu ”
pozdrawiam
Dzięki za miłe słowa, a jeszcze bardziej dziękuję za wskazanie miejsca do poprawki. Rzecz jasna już ją naniosłem.
Panie Pawle warto dopowiada szczegóły.Ratusz w Libercu w soboty jest czynny tylko do 11.Nie ma możliwości zwiedzania.
Między przystankiem tramwajowym a kolejka linową jest do pokonania odcinek 700 m pod górkę,ważna informacja dla osób z trudnościami zdrowotnymi.
Pozdrawiam
Katarzyna
Dziękuję bardzo za zwrócenie uwagi, że trzeba też spojrzeć na artykuły z innej perspektywy. Rzecz jasna uzupełniam w artykule.
Piękny tekst. Dziękuję. Wkrótce wybieram się do Czech na dłużej:)
Lidia – dziękuję za miłe słowa. A co ciekawe… w tym roku też mam plan na Czechy na swojej mapie podróży. Samych wspaniałych wrażeń w tym pięknym kraju! 🙂
Bardzo przydatny artykuł, dziękuję, z większości skorzystałam 🙂 jednak poprawka co do kamiennej azjatyckiej twarzy – pytaliśmy o nią i niestety TYLKO goście hotelu mogą ją zobaczyć.
Szkoda. Bo kiedy ja byłem, naprawdę po prostu wystarczyło wejść i zapytać. Nie robili żadnych problemów.
Liberec mnie zachwycił 2 lata temu. Pojechałam z rodziną gdyż polecił nam kolega to miejsce. Jednak nie wszystko jeszcze zobaczyłam 😉
Fajny artykuł i przydatny. Dziękuję
Jest jednak jeden błąd – browarów w mieście i na jego przedmieściach jest kilka, nie poznaje się ich po dużych tankach jak w Pilzenkach czy Budvarkach lecz po instalacji i swoistym zapachy drożdży wypełniających powietrze. Do polecenia browar Studanka w Krasnej Studance, Kousek piva i Konrad w mieście, Vendelin na peryferiach, a nawet „pasjonacki” bo czynny tylko kilka godzin w piątki Hroch na totalnym zatentego 🙂 Smacznego.