Rower to wspaniały środek lokomocji. Pozwala zdrowo spędzać wolny czas, a także poznawać niecodzienne perspektywy. Jazda rowerem wzdłuż Kanału Elbląskiego, oglądanie wszystkich pochylni i samego kanału z perspektywy innej niż statek, to rzecz nader ciekawa!
To że Kanał Elbląski jest wspaniałą atrakcją, to rzecz oczywista i chyba nie trzeba go reklamować. Ale relatywnie niewiele osób decyduje się na jazdę rowerem wzdłuż kanału. A szkoda, bo trasa jest malownicza i pozwala rozkoszować się ciekawą okolicą. Zresztą, taki był mój plan, by cuda natury i cuda techniki zobaczyć z każdej z możliwych perspektyw.
Bilet na rejs statkiem po trawie wykupiłem z Buczyńca do Elbląga. Drogę do Buczyńca postanowiłem pokonać rowerem. Ok, początkowy odcinek trasy, wiodący przez Elbląg i wzdłuż drogi do stolicy Polski, nie jest najpiękniejszy. Za to później, kiedy za Komorowem Żuławskim skręciłem w kierunku Jeziora Druzno zaczęła się prawdziwa sielanka. Dokładnie tak sobie wyobrażałem te tereny. Rozległe pola poprzecinane drogami, a co jakiś czas wioski ze starymi zabudowaniami gospodarskimi. I tylko serce boli, kiedy widzi się, że te dawniej świetne zabudowania popadają w ruinę.


Ale za to przyroda nadrabia wszystko, bo kiedy skręcam już w dróżkę wiodącą do wału przy jeziorze, witają mnie piękne, czerwone maki, za którymi rozciąga się kawał dzikiej łąki. A jeszcze przed chwilą wystarczyło odwrócić wzrok i przemykał on po ogromnych sprasowanych belach trawy. Wielkie gospodarstwa hodujące krowy są tu nader częste.

Potem zaczęło się jeszcze piękniej, bo po tym, jak przejechałem obok jednej z głównych przepompowni wody, dojechałem do Jeziora Druzno. Raju dzikiej przyrody i równie dzikiego ptactwa. Obszar ściśle chroniony.
Tu warto powiedzieć, że dziś wodę z niżej położonych terenów wyciągają pompy elektryczne. Ale kiedyś tę funkcję, już od czasu rządzących z Malborka Krzyżaków, spełniały „zwyczajne” wiatraki. Podobno jeszcze zachowało się kilka, ale niestety żaden nie był na mojej drodze.
Za to tylko dla mnie była przestrzeń, bo oprócz mnie rowerem wzdłuż Kanału Elbląskiego w tej chwili nie wybierał się nikt. Zresztą na całej trasie spotkałem tylko kilku rowerzystów jadących w przeciwnym kierunku i to nie na wysokości wału tylko dopiero przy pochylniach. Teraz miałem okazję posłuchać szumu wiatru, krzyku ptaków i cykania świerszczy. Sielankowy klimat wsi. Co prawda nie jedzie się górą wału, lecz po przeciwnej stronie jeziora i nie widać tafli wody. Wystarczy się tylko zatrzymać w odpowiednim miejscu i wejść na nasyp. Jeśli akurat widoku nie będą nam zasłaniały krzaki, zobaczymy przed sobą zarośnięte trzcinami i innymi roślinami płytkie Jezioro Druzno.


Po jakimś czasie kończy się trasa wzdłuż jeziora i docieram do odcinka, który wybudowany ręką człowieka, łączył poszczególne zbiorniki wodne i ponad sto lat temu umożliwiał transport zboża i drewna po kanale w kierunku Gdańska i Elbląga. To jest już bardzo turystyczny odcinek. Tu przy pochylniach spotkać można wycieczki, oglądające, jak na potężnych wózkach statki suną w górę i w dół. Wszystko za pomocą siły wody, bez udziału elektryczności.

Trasa rowerowa wzdłuż kanału jest dobra, w większości wyłożona płytami betonowymi, ale bywa, że jest to tez polna droga. Raz na jakiś czas zmienia stronę kanału i wtedy jest szansa przejechać po mostku i spojrzeć na drogę wodną z góry. Przy odrobinie szczęścia, jest szansa załapać się na przepływający pod nami statek.
Bardzo polecam taki rodzaj podróżowania wzdłuż Kanału Elbląskiego, bo dzięki temu możemy zajrzeć do maszynowni i obejrzeć potężne koła napędowe w akcji. Będziemy mieli czas prześledzić bieg lin i to, jak niknąć lub pojawiając się z wody, napędzają wózki ze statkami, które tutaj dosłownie suną po trawie. Pokonując w ślimaczym tempie kilkadziesiąt metrów wzniesienia.

Przyjemnie jedzie się wzdłuż kanału, męczące bywają tylko podjazdy przy pochylniach, kiedy o własnych siłach musimy pokonać wzniesienie, na które statki są wciągane. Ponieważ co i rusz zatrzymywałem się na robienie zdjęć, praktycznie przez całą drogę od pochylni Jelenie trzymałem się obok statku Birkut. Ale miałem też okazję zobaczyć jak po Kanale Elbląskim sunie o wiele mniejszy statek wycieczkowy – Cyraneczka. Miałem też okazję pozachwycać się inną atrakcją z której słynie nie tylko ten teren, ale też Warmia i Mazury. Są to przydrożne aleje drzew, sadzone niegdyś masowo w dawnych Prusach.

Bo powiedzmy sobie szczerze, że przyroda w tym miejscu zachwyca. Jeśli podniesiecie wzrok znad kierownicy roweru, przekonacie się, że teren przed Wami potrafi przypominać łąkę znaną z tapety Windowsa 🙂 A potem, po kilku godzinach niespiesznej jazdy docieram do pochylni Buczyniec. Kupuję jeszcze bilet na rower i wsiadam na Marabuta. Teraz kolejna część mojego planu na zachwyty w dniu dzisiejszym. Teraz statkiem po trawie i po wodzie popłynę w kierunku Elbląga. Ponad cztery godziny rejsu są w sam raz, by odpocząć po jeździe rowerem.
Jutro zaczynam właściwą objazdówkę po Warmii i jej atrakcjach. Zaczynam od Fromborka, by finalnie przez Lidzbark Warmiński dotrzeć do Reszla i tamtejszego pięknego zamku.