Alba Julia znalazła się na mojej drodze podczas wyjazdu do Rumunii troszkę przypadkiem. Bo też o atrakcjach Alba Iulia mało kto wie, to miasto, które dopiero chce się przebić do podróżniczej pierwszej ligi. I ma na to wielkie szanse!
Podczas tego wyjazdu do Rumunii miałem dwa cele, po pierwsze zobaczyć magiczny zamek w Hunedoarze, a po drugie obejrzeć malowane cerkwie w Bukowinie. Jeśli spojrzycie na mapę Rumunii, to przekonacie się, że te dwie atrakcje dzieli cały kraj, dlatego bardzo chciałem zobaczyć coś, co jest pomiędzy nimi. Szybkie spojrzenie na Google Maps i wzrok padł na Alba Iulia. Potem spojrzałem na zdjęcia i już wiedziałem, że tego miasta nie mogę ominąć. Zresztą, rzućcie okiem na zdjęcie poniżej, czyż nie jest pięknie? Nawet jeśli nie jesteście fanami fortyfikacji obronnych.
Alba Iulia – miasto zaskoczeń
Pierwsze co mnie zaskoczyło, kiedy szedłem do swojego hotelu, to kwiaty! Alba Iulia śmiało mogłaby się nazywać Miastem Kwiatów! Kwitły wszędzie, były dzikie kwiaty przy drodze, ale też czułem pięknie wypielęgnowane rabatki przy blokach. Tego się nie da opisać, to trzeba poczuć w nozdrzach. Kiedy idziecie nijaką uliczką, a gęba Wam się śmieje, bo zapach uwodzi! A po tym jak poszedłem w kierunku starego miasta, było kolejne zaskoczenie. Naprawdę wiele w życiu widziałem, trudno mnie zaskoczyć, ale atrakcje Alba Iulia, wygląd samego miasta, po prostu zaskakują. A co sprawiło, że stanąłem jak wryty? To rozmach twierdzy!
Alba Julia, ta stara część miasta to forteca. Ale nie jakiś zamek, nie małe obronne transzeje, tylko potężna, rozległa fortyfikacja na wzgórzu. Tu inżynierowie od fortyfikacji działali w zgodzie z naturą i do naturalnych walorów obronnych dodali coś od siebie. Tak powstała obronna góra, która ma jednak coś z finezji i czystego piękna! Bo w XVIII wieku projektanci zwracali uwagę zarówno na walory obronne, jak też ozdobne. Spójrzcie tylko na zdjęcia i przyjrzyjcie się dolnej bramie do twierdzy. Można było postawić zwyczajną kanciastą konstrukcję, ale architekci zdecydowali się dodać jej finezji.
A wyżej, idąc stromą drogą, jest jeszcze druga brama, ta właściwa, jeśli wróg dostałby się aż tutaj. I tu jest identycznie, też rządzą rzeźby. Kurcze, jakbym był atakującym, to aż żal by mi było strzelać do takiego piękna i niszczyć je jak jakiś barbarzyńca. Czułbym się chyba jak Chorwaci strzelający z czołgów do Starego Mostu w Mostarze. Po przekroczeniu potężnego mostu zwodzonego nad suchą dziś fosą, wchodzimy do właściwego miasta, do serca atrakcji Alba Iulia. (Uwaga, po polsku nazwa tego rumuńskiego miasta jest nieodmienna, zatem wybaczcie, że stosuję się do reguł słownikowych).
Dziwnie jest w tym centrum, bo sporo tu atrakcji, a z drugiej strony jakoś tak pusto! I to nie wszystkim się podoba, zatem jeśli macie chęć poznać inną relację bez zachwytów, zerknijcie do bloga Jedź, baw się. Po odwiedzonych miastach takich jak Sybin, Sighisoara lub z jakiś przyczyn mniej popularna wśród turystów Timisoara, tutaj jest tak bardzo inaczej! Nie ma plątaniny średniowiecznych ulic, tego historycznego architektonicznego rozgardiaszu. Nie ma tłumów turystów przesiadujących przy stolikach wystawionych na wąskie uliczki. Tu przestrzeni jest tyle, że na środku placu stoi kilka sporych rozmiarów knajpek, w których można usiąść i spożyć piwo lub innego drinka. W upalny letni wieczór, znakomicie spędza się tu czas. Polecam, bo zasiedziałem się tutaj 🙂
Zwiedzając atrakcje Alba Iulia
Na zwiedzanie atrakcji Alba Iulia miałem cały dzień, bo dopiero na wieczór kupiłem bilet na pociąg do Suczawy, do stolicy ukraińskiej Bukowiny. I przyznam, że jeden dzień, to czas w sam raz, by zajrzeć we wszystkie zakamarki tego historycznego i wyjątkowego dla Rumunii miasta.
To co robi największe wrażenie w Alba Iulia to cytadela. Obiekt tak potężny i jednocześnie tak fotogeniczny, że zapoznanie się z nią, zajmie sporo czasu. Po pierwsze, to jak wyglądają mury, to zasługa Unii Europejskiej, która na ich remont dała dziesiątki milionów lei czyli rumuńskiej waluty. Dzięki tym pieniądzom cegły znów są ułożone równo i ich kolor cieszy oko. Wchodząc do miasta przez wspomniany wyżej most widać to najlepiej! Ciągnące się kilometry dawnych obwarowań wyłożone są cegłą na wysokość kilku metrów. Konstruktorzy musieli jej zużyć kosmiczne ilości.
Twierdza ma kształt siedmioramiennej gwiazdy, do której prowadzi siedem bram. Zbudowano ją całkiem sprawnie, bo powstawała w latach 1716 do 1735. Do dziś jest to jedna z największych twierdz w Europie Południowo-Wschodniej. Jeśli macie czas i siłę, polecam zejść pomiędzy mury do fosy i odbyć marsz dookoła przynajmniej części umocnień. Z tej perspektywy najlepiej widać, jak potężne jest to założenie architektoniczne i jak dużo pieniędzy trzeba było włożyć w jego remont. Co ciekawe, wciąż jest co remontować, bo wystarczy zajrzeć do bram w murach, by zobaczyć, że w środku panuje syf i często są to po prostu meliny. Z drugiej strony przy części bastionów założono piękne, zielone ogrody, które jak na Alba Iulia przystało kipią kwiatami.
Ale niech Was to nie zmyli, bo od zachodniej strony mury twierdzy są inne. Tu prowadzi kilka zejść, których dawniej nie było i tu postanowiono zagospodarować dno dawnej fosy, oddając je ludziom. Dlatego są tu wypożyczalnie skuterów i trójkołowców, którymi możemy objechać twierdzę dookoła. Ale to nie wszystko, bo tu też jest informacja turystyczna oraz liczne knajpki, w których można wypić kawę lub jakiś alkohol. A jeśli tego nam mało, można tez potańczyć na scenie klasyczne tańce jak tango itp. Miło tu.
Pokaz parady grupy rekonstrukcyjnej
Na potrzeby turystów jest tu jeszcze jedna atrakcja. Oto o godzinie jeśli się nie mylę 12 – w południowej części murów urządzany jest wojskowy pokaz grupy rekonstrukcyjnej, która w dawnych strojach robi show. Jest odegranie hejnału na trąbce, są wojskowe komendy, rekonstruktorzy przemieszczają się po placu, by następnie przemaszerować w inne miejsce, a za z nimi wianuszek turystów. Wygląda to nawet pociesznie. Cała ta wesoła czereda podąża w kierunku murów obronnych, pod którymi ustawiono kilka armat.
I to jest właśnie kwintesencją programu: Wystrzał armatni! Potem są brawa od gapiów i można sobie robić zdjęcia z żołnierzami. Na sam koniec jest okazja do obejrzenia znajdującego się tu w podziemiach muzeum. Są tu rekonstrukcje średniowiecznych sal, są zbroje, stoły, krzesła, herby. Ma to swój klimat, a w upalny dzień miło się zaszyć w chłodnych piwnicach.
A jeśli już jesteśmy w tym miejscu i zapłaciliśmy za bilet na pokaz, warto pochodzić po tym rejonie, bo tu można zobaczyć to, co zostało po Rzymianach, dla których była to jedna z ważniejszych prowincji: Dacja.
Rzymianie w Alba Iulia
Rzym ma w Alba Iulia swoje specjalne miejsce. Dawniej w Apulum, stolicy Dacji stacjonował Castrum XIII Gemina Legion, by chronić okolicę i podtrzymywać władzę imperium. Legion stacjonował w castrum, czyli w warownym obozie, który znajdował się na obszarze o wymiarach 500×750 metrów. Do dziś niewiele pozostało z dawnych murów, niestety wiele frontów przeszło przez obszar, a miasto lub też to, co z niego zostało, plądrowano niejednokrotnie.
Ale na szczęście kamień jest odporny i fundamenty oraz obrysy dawnych domów trzymają się mocno. I dlatego wykopaliska archeologiczne dają nam dziś wiedzę, jak wyglądał ten rzymski obóz. Jego osią była Via Principalis, która łączyła dwie bramy wjazdowe. Po bokach drogi znajdowały się budynki, z których niewiele przetrwało. Ale archeolodzy odsłonili np. odwodnienia drogi, które robili starożytni inżynierowie.
A jeśli już jesteśmy przy pozostałościach rzymskich, to warto odwiedzić muzeum im poświęcone. W specjalnym pawilonie stojącym na brzegu głównego placu Alba Carolina, obejrzeć można to, co zostało odsłonięte podczas wykopalisk. Aha, przed pawilonem stoi coś w rodzaju lapidarium, czyli kamienne płyty z napisami z okresu rzymskiego. A co jest w środku? Po pierwsze nie ma wielu turystów, zatem jedyny opiekun tego miejsca, chętnie poświęca czas wszystkim zwiedzającym.
Co ciekawe, to kiedy wszedłem do budynku, zastałem go przy pracy. Właśnie młoteczkiem wypukiwał jakieś ozdoby do zdaje się napierśnika. Tak, okazał się być rekonstruktorem, który wraz z kolegami wciela się w stacjonujący tu prawie dwa tysiące lat temu XIII legion. Swoje popisy dają podczas specjalnych świąt w mieście i okolicy. Kustosz odpali nam filmik o tym, co widzimy, co tu było, co zostało. A potem opowie o odsłoniętych kamieniach, które można obejrzeć, a które są fundamentami dawnego rzymskiego obozu.
Kościoły Alba Iulia
Alba Julia ma dwa kościoły – jednym jest XX wieczna cerkiew, górująca nad okolicą i szczerze, to nie będę się nad nią rozwodził, bo jest to cerkiew jak cerkiew.
Za to na pewno trzeba się zatrzymać przy katedrze świętego Michała, bo zabytek to pierwszej klasy. Pochodząca z XIII wieku czyli około 800-letnia budowla widziała już wiele. Zresztą z wysokiej na 56,7 metrów wieży też widać całą okolicę. Co ciekawe, wieże miały być dwie, ale bliźniacza nie powstała do dziś. Wnętrze świątyni jest dość puste i surowe, ale za to kryje groby osób znamienitych.
Najwybitniejszym z nich jest Jan Hunyady, który to wsławił się np. pobiciem przeważających sił tureckich pod Belgradem. Można powiedzieć, że wręcz usmażył tam Turków, bo podczas zasadzki podpalił pod nimi słomę i olej, paląc żywcem kilkanaście tysięcy janczarów. Ot, ciekawostka, kim był ten genialny strateg. Wieczny odpoczynek po tym, jak zmarł na tyfus w Zemunie, czyli dzisiejszej dzielnicy Belgradu.
I warto jeszcze obejść katedrę dookoła, bo od południowej strony zobaczymy wysoko nad głowami wgłębienia w murze. To pozostałości po ostrzale miasta. Niestety, nie pamiętam już z którego roku.
Pomniki ludzi
W sumie nie wiem, jak to nazwać, ale po terenie całej fortecy Alba Carolina rozsiane są pomniki, czy też raczej naturalnej wielkości postaci ludzi z dawnych epok odlane w mosiądzu (chyba, bo metalurgiem nie jestem). Taka pamięć miejsca odlana w metalu. Nawet to ciekawe… jest tu ksiądz nauczający dzieci, jest wytworna para rodem z XIX wieku, jest przekupka, są żołnierze sprzed dwustu lat i są też legioniści. Ci ostatni mają nawet swoje obiegowe nazwy. Jeden z racji uniesionej dłoni zwie się High Five a drugi to Selfie Man! Dość to zabawne nawet 🙂
Muzeum historii Alba Iulia
Jest oczywiście w Alba Iulia muzeum, jest ich nawet kilka, ale skupię się na tym głównym czyli Narodowym Muzeum Zjednoczenia. Nie jest to jakieś spektakularne miejsce, raczej obiekt muzealny jakich po całym świecie są setki jeśli nie tysiące. Nie ma multimediów, nie da się dotknąć, poeksperymentować, zobaczyć. Są gabloty, a w nich namacalne ślady po tych, którzy tu kiedyś byli, ale przeminęli. I jest oczywiście też opowiedziana historia ziem rumuńskich. A między tymi opowieściami także i takie, jak to kat sprawiał tego czy innego, by na oczach gawiedzi ku przestrodze wysłać sygnał, że władza nie popuszcza! Aha, żeby nie było, że tu tylko okrucieństwo, to są też stare miecze, szkielety, paciorki, garnki, biżuteria i antyczne rzeźby. W sumie jest to miejsce raczej dla koneserów muzeów. Ja lubię, ale nie każdy musi.
Powiem Wam, że Alba Iulia jest moim prywatnym odkryciem i zaskoczeniem, na miarę o wiele mniejszego Medias, które odwiedziłem przypadkowo podczas poprzedniej wizyty w Rumunii. Znam głosy, że Alba Iulia jest kompletnie nieciekawa – tak twierdzi Piotrek z Jedź, baw się. A ja powiem, że dla mnie było to fascynujące miejsce i zaskoczę Was, ale chętnie tu jeszcze kiedyś na jeden dzień wrócę. Dobrze się tu czułem. Póki co pora było pójść na dworzec kolejowy i chwycić nocny pociąg do Suczawy. Najwyższa pora, bo od północy szła potężna burza…
Cóż, pogoda w Alba Iulia jest podobna do tej, jaką mamy w Polsce.
Gdzie spać w Alba Iulia
Jak każde większe miasto Alba Iulia ma całkiem niezłą bazę noclegową i każdy znajdzie coś na własną kieszeń. Ja zatrzymałem się w czterogwiazdkowym hotelu Vila Preciosa. Okazało się, że cena jest bardzo przystępna, a lokalizacja korzystna. Ot, kilka minut od wejścia na wzgórze z cytadelą. Pokój był wygodny, łazienka czysta i komfortowa. Całość w sam raz dla jednej osoby. Dodatkową zaletą było wino i ser na powitanie. Restauracja hotelowa znakomita, za rekomendację niech posłuży fakt, że jedli tu nie tylko goście, ale przychodzili też ludzie z miasta.
Pisząc artykuł korzystałem ze stron: Romaniatourism, Albaiuliaqr oraz tabliczek informacyjnych przy zabytkach.
2 komentarze
Szkoda, że nie napisał pan o polskim akcencie w Alba czyli o grobie polskiej królewny Izabeli Jagiellonce.
Bardzo interesujący wpis.Przeczytalam jednym tchem 😀 Byłam, widziałam.potwieedzam warto tu zabłądzić 😀